"Mam problemy na pozycji dojazdowej" - Wąsek po konkursie w Wiśle

Sobotni konkurs Letniego Grand Prix w Wiśle nie ułożył się po myśli Pawła Wąska. Polski skoczek zakończył rywalizację już na pierwszej serii, zajmując 32. miejsce po skoku na 121,5 metra. Sam zawodnik nie ukrywał, że w jego przypadku wciąż wiele rzeczy wymaga poprawy, ale podchodzi do tego z chłodnym dystansem.

– Na rozbiegu wydaje mi się, że było trochę lepiej. Ustaliliśmy z trenerem, żeby zaryzykować, nie mieć tyle kontroli w tym wszystkim, tylko po prostu więcej luzu. W kwalifikacjach przyniosło to całkiem niezły rezultat. Nie taki jakbyśmy chcieli, ale był mały kroczek do przodu, a teraz zawody trochę więcej stresu – mówił Wąsek po swoim występie.

Świadome oszczędzanie sił

Polacy dobrze znają wiślańską skocznię, dlatego sztab szkoleniowy zdecydował się ograniczyć dodatkowe treningi przed zawodami. – Trening mógłby coś dać, ale mógłby też zaszkodzić. Wiązało się to z długim przebywaniem tutaj, a chcieliśmy trochę zaoszczędzić sił, bo tę skocznię mamy bardzo dobrze obskakaną, więc mogliśmy sobie na to pozwolić. Możemy teraz gdybać czy by było gorzej czy lepiej. – tłumaczył 24-latek.

Problemy ze sprzętem i pozycją najazdową

Wąsek przyznał również, że wciąż nie czuje się pewnie w nowych kombinezonach i pozycji dojazdowej. – Na początku lata byly przebłyski lepszego skakania. Zwłaszcza gdy kombinezony były bardziej z zeszłego sezonu. Wtedy na początku te skoki wyglądały naprawdę fajnie. Później na obozie w Oberstdorfie też pojedyncze skoki wyglądały fajnie. Tam te kombinezony były bardziej przepisowe, chociaż nadal nie było pewne jakie te przepisy będą, a potem było coraz gorzej. Mam problemy na pozycji dojazdowej. Jeszcze czucie w tym kombinezonie, w tej pozycji. Nie mam takiego jakbym chciał, ciągle go szukam i myślę, że jeszcze potrzeba trochę skoków, żeby to wszystko znaleźć. Kwalifikacyjny skok był dużo lepszy, był spóźniony, ale były w nim jakieś plusy. – przyznał.

Spokój i cierpliwość zamiast presji

Zawodnik ze Szczyrku podkreśla, że nie zamierza popadać w skrajności ani obiecywać nagłego przełomu. – Nie może być teraz cudów i nie można się też napalać, że wszystko muszę poprawić idealnie. Trzeba na spokojnie do tego podejść, powoli eliminować błędy i po prostu robić swoje – zakończył.

Już jutro Wąsek będzie miał okazję zmierzyć się w kolejnym konkursie Letniego Grand Prix.

PHOTOBUCKETPHOTOBUCKET
Źródło: korespondecja z Wisły, inf. własna

Karolina Lipińska